Belgijka zamiast poloneza?
Kiełbasa z ogniska zamiast zrazów na obiad?
Tak! To u nas.
Bo „balować” można tak, jak się lubi. Nie jak wypada.
A skoro przyroda, natura, to nasza codzienność, to przepych pięknych sal wydał się uczniom naszej 8 klasy zbędny.
Więc zdjęłyśmy szpilki (wiadomo, kobiety :)), wskoczyłyśmy w wygodne buty i…. działo się.
A pogoda? Sami widzicie.
Zewnętrze? Nie potrzeba nam przepychu pięknych sal.
Mamy naszą naturę, w której rozkochujemy dzieciaki.
I dzieje się.
Muza? No cóż, wszak to bal dzieci, nie nasz :))
A na koniec, znaczy nasz koniec, dorosłych, bo dzieci trzęsły szkołą do rana, drzewo.
Wspólne osadzenie go przed budynkiem.
Niech rośnie, wzrasta, niczym nasi absolwenci.